Okres zimy to egzamin dla budynku, w którym mieszkamy. Właśnie wtedy widać większość błędów, które popełniono w trakcie jego budowy, ale też niewłaściwą eksploatację, która ma bezpośredni wpływ na zdrowie mieszkańców. Kłopot Pani Leokadii to tylko jeden z przykładów, jaki wpływ na samopoczucie i kondycję mają warunki, w których mieszkamy. Zaczęło się podobnie jak w wielu innych budynkach z lat 80-tych wymianą okien. W trakcie remontu w mieszkaniu Pani Leokadii wymieniono okna na plastikowe, a firmę polecił życzliwy sąsiad, który wprawdzie zajmuje się pszczelarstwem, ale zna się doskonale na wszystkim, w tym oczywiście na budownictwie.
Latem wykonano remont w lokalu, a oprócz okien wymieniono drzwi do łazienki i zamontowano nowy okap kuchenny. Zadowolenie Pani Leokadii było ogromne do momentu, kiedy okazało się, że już jesienią, przy niższych temperaturach, okna „płaczą”. Dodatkowo zaczęła odczuwać zapachy z kuchni sąsiada, a poza tym w trakcie corocznej kontroli kominiarskiej zalecono jej usunięcie okapu kuchennego. Po kilku miesiącach na ramach okiennych pokazały się czarne ślady, a w narożniku kuchni niepokojące czarne kropki pleśni.
Samopoczucie Pani Leokadii zmieniło się, zaczęła odczuwać bóle głowy, pokasływać, źle sypiać. Napisała do zarządcy skargę na kominiarza, który jej uprzykrza życie polecając zdjęcie okapu i wezwała do usunięcia pleśni w kuchni na koszt Wspólnoty Mieszkaniowej. Wizja w mieszkaniu wskazała wilgotność 70% i znacznie przekraczała normę, która stanowi 35-50% . W łazience suszyła się spora ilość prania, a drzwi bez jakichkolwiek otworów pozwalających na wlot powietrza powodowały, że na ścianach pokrytych kaflami widać było ścieżki wilgoci i przyczerniałe już fugi. Okap w kuchni włączony był w otwór przeznaczony dla wentylacji grawitacyjnej, tym samym wentylacja mechaniczna blokowała wywiew wilgoci i wymianę powietrza w kuchni. Temperatura narożnika ściany wskazywała przemarzanie, czyli błędy w niedawnym ociepleniu budynku i najprawdopodobniej brak właściwej grubości styropianu w miejscu, gdzie pleśń zadomowiła się na dobre.
Wszystkie te przyczyny wpływały na złe samopoczucie domowników i w konsekwencji doprowadziły do problemów zdrowotnych naszej Pani Leokadii.
Zaczęto od wietrzenia mieszkania, a wentylacja mechaniczna musiała zostać zdemontowana. W oknach zamontowano nawiewniki, co umożliwiło dopływ powietrza do pomieszczenia. Podobnie w łazience, gdzie nawiercono otwory w drzwiach łazienki, co wymusiło wymianę powietrza i wysuszenie ścian. Trudniej będzie usunąć przyczyny powstania grzyba na ramach okiennych. Niefachowy montaż okien w mieszkaniu spowodował, iż na krawędzi okno-ściana wystąpił tzw. mostek termiczny powodujący lokalne wychłodzenie. Wykraplała się tam para wodna, która była przyczyną zawilgocenia tego miejsca od wewnętrznej strony. I tak stworzone zostały idealne warunki dla zarodników grzyba znajdującego się w powietrzu. To właśnie grzybnia uwidacznia się w postaci ciemnych lub czarnych śladów na ramie okiennych. Zniknęły również zapachy z kuchni sąsiada, bo nawiewniki zlikwidowały tzw. nadszczelność okien i cofanie się powietrza z kanału wentylacyjnego. Samopoczucie Pani Leokadii znacznie się poprawiło, a firma montująca niefachowo okna musiała zwinąć działalność.
2,732 total views, 2 views today